BRAMA DO NIEBA
Kiedy zgubię już ten pantofelek, nie obejrzę się za siebie, nie spojrzę w przypadkowe lustro, zaczekam. Książę na pewno go znajdzie, trafi na moją małą stópkę zatopioną w ciężkim drewnianym bucie, dopasuje. Później już wiecie – wielki bal i żyli długo i szczęśliwie. Tymczasem biegnę do domu przejrzeć moje szafki z butami. Trochę się tego nazbierało. Który będzie najodpowiedniejszy? Hmm. Na wszelki wypadek rzucę po jednym z każdej pary. Zacznę od czerwonego, atłasowego, z diamentowym, cienkim i niebotycznie wysokim obcasem. Aha, jeszcze trzeba wybrać schody. Może takie nie za strome, na które łatwo wejść? Koniecznie opatrzone solidną poręczą. Nie, nie będę ułatwiać. Zaczepię go na szczerbatej drabinie albo zaniosę na szczyt ogromnej góry. Nie za trudne to wszystko? Nawet nie wiem, czy książęta mogą się wspinać. Wybiorę po prostu księcia, pałac i wrzucę mu pantofelek przez okno. Zaczekam pod bramą. A co? Jemu też się coś od życia należy.