Historie księżycowe
Gdyby księżyc umiał mówić, opowiedziałby wszystkie historie, które wydarzyły się w jego blasku. Ale nie umie.Gruby zagrzechotał czymś w puszce po coli. Zadowolony wysypał zawartość na dłoń. Cztery zęby, zabarwione przyschniętą krwią lśniły w świetle księżyca. Wcale go to nie przeraziło, bowiem doskonale wiedział, co wysypie się z puszki. Nie wiedział tylko, że księżyc za chwilę zajdzie. Jego dzisiejsza ofiara odgrażała się, że mu nie daruje, ale on się tym nie przejmował. Hobby to przecież rzecz ważna, a on w swojej kolekcji potrzebował jeszcze kilku siekaczy.
Zrobiło się ciemno. Gruby poczuł tępe uderzenie w sam czubek głowy. Zdążył posmakować lepkiego, słonego płynu, który pojawił się w ustach, później stracił przytomność.
***
- Ciągnęli go za nogi - stwierdził komisarz Ząbek. - Chyba już nic nie czuł.
- Moze to i lepiej - przytaknął sierżant Oczko. - Chyba bym nie chciał wiedzieć, ze ktoś mnie wzuca do studni.
- Brakuje czterech trzonowców. Świeże zębodoły po ekstrakcji. Pokaleczone usta. Jak rwali, to na pewno żył. - Odezwał się patomorfolog Kostka obecny przy oględzinach zwłok, wyciągniętych nad ranem z miejskiej studni.
- A co z wodą?
- Sekcja wykaże, czy miał coś w płucach - dodał Kostka. - Ale raczej już nie żył, zanim tu wylądował.
- Pytałem, co z wodą w studni - oświadczył Ząbek. - Przecież wszyscy ją piją. Jest podłączona do hydrantu przy fontannie.
- A! To trzeba na razie zamknąć. Denat siedział tam ze trzy dni. - Kostka podłubał długopisem w zębie i ponownie pochylił się nad ciałem. - Jakiś strasznie gruby ten gościu. Ledwie go wyciągnęli.
- A mówiłem, ze się zemscę - mruknął sierżant Oczko i zaczął pisać protokół.
Jola Czemiel
obraz janrye z Pixabay