O pewnym archiwiście

     - Ech – westchnął cicho stary skryba. – Jeszcze tylko sześciuset – mruczał.

  Stworzenie klasyfikacji pisarzy do ostatniej zachcianki cesarza – Nowej Chińskiej Encyklopedii – okazało się dla niego nie lada wyzwaniem. Co prawda spisał już na piasku wszystko, co mu przyszło do głowy przez ostatni rok, ale teraz należało to ładnie przepisać.

  Nie myślicie chyba, że robił to osobiście? Pod szerokim na dziesięć i długim na sto metrów drewnianym dachem, w równych rzędach siedziało na ziemi stu kopistów. Pracownię osłaniały od wiatru ściany głębokiej kotliny, w której ją umieszczono, dlatego piasek wydawał się doskonałym materiałem na brudnopis.

  Na miano skryby trzeba sobie dopiero zapracować. Każdy kopista przepisywał napis wyryty obok niego w piasku. Skryba dopieszczał tylko tytuły, a tytuł tego rozdziału został wypisany już cztery miesiące temu, więc chodził tylko i walił po głowie krótką trzcinką kogo popadnie. Wcale nie za brzydki charakter pisma, tylko z nudów.

  - Poeci narodowi, pisarze bez oświaty, propagandowi lizusi, podglądacze wspomnień, pisarze krzywo piszący, poeci dla dzieci, emerytowani wierszokleci – zerkał na pergaminy i myślał, że chyba jeszcze o kimś zapomniał.

  - Nocni wypalacze kaganków – uśmiechnął się i dopisał trzcinką na piasku. - No przecież!