Recenzja książki PROTEKTOR

"Benedict Rutherford jest zmęczony i wypalony swoją dotychczasową karierą najemnika. Postanawia całkowicie zmienić profil zawodowy i zakłada biuro detektywistyczne – na dodatek na Baker Street w Londynie, co powinno być dobrą wróżbą dla każdego śledczego. Jednak już pierwsze zlecenie okazuje się poważniejsze i bardziej niebezpieczne, niż Benedict mógłby przypuszczać…

Odrzucić roboty nie można, chociażby z uwagi na osobę zleceniodawcy. Zresztą na pozór wydaje się prosta – odzyskanie kilku rzeczy, jakieś skrzynie, jakiś notes… żaden problem. Ponadto konto Rutherforda wzbogaca się o bardzo zacną sumkę. Wszystko to razem wyraźnie usypia czujność świeżo upieczonego detektywa. Tymczasem wplątuje się właśnie w aferę na szczeblu międzynarodowym, w którą zaangażowani są zdeterminowani i bezkompromisowi gracze, a która może przynieść poważne konsekwencje dla całej ludzkości.

Gdzie szukać klucza? W notesie, zawierającym przerażającą wizję manipulacji umysłów? W zagadce trzech tajemniczych mumii, odnalezionych przypadkowo w Peru? W środowisku naukowców? Strukturach agencji wywiadowczych? Wojsku? Bez dwóch zdań najwięcej do powiedzenia ma tytułowy Protektor, ale kim on właściwie jest…? Benedict nie dostał łatwego zadania i wkrótce orientuje się, że być może stawia na szali również własne życie. Zwłaszcza że trudno na sto procent oszacować, kto zasługuje na zaufanie. Czy będzie mógł polegać na swojej nowej szefowej, Sarze, i na genialnym informatyku z hakerską duszą – Samie?

Książka Joli Czemiel jest na okładce określona mianem thrillera, jednak wymyka się ramom tego gatunku. Bliżej jej do literatury sensacyjnej. Zawrotne tempo akcji nie zwalnia nawet na sekundę, każdy rozdział przynosi nowe informacje, wprowadza na scenę kolejnych bohaterów i dodaje następny element układanki. Historia toczy się wielotorowo, poszczególne jednostki rozgrywają własne interesy, niekoniecznie zachowując lojalność wobec mocodawców, nikt nie jest w pełni bezpieczny – nawet głowy państw muszą mieć się na baczności.

U źródeł wszystkiego leży przekonanie, że ktoś postrzegający się w kategoriach półboga może mieć prawo do rządu dusz i decydowania, co dla ludzkości będzie najlepsze. Tego typu pycha jest podwójnie niebezpieczna w przypadku osoby, która dysponuje nieograniczonymi środkami. Ta sama pycha ma zresztą jeszcze jeden aspekt, a mianowicie rzadko kiedy bierze pod uwagę ułomność czynnika ludzkiego. Wszechwładca stoi na czele łańcucha manipulacji, o tych na najniższym szczeblu myśląc co najwyżej w kategorii pracowitych mrówek. Na tym można się poważnie przejechać, tak że plan zawładnięcia światem chwieje się w posadach przez z pozoru nieistotny drobiazg… bo decydent zapomniał, że lojalność to nie automatyczny odruch, że trzeba sobie na nią zasłużyć. I z pewnością nie buduje się jej na wyniosłości i pogardzie.

Rytm powieści wymaga od czytelnika maksymalnego skupienia, ogarnięcia kilku, a nawet kilkunastu elementów jednocześnie – tylko uważne śledzenie poszczególnych wątków może uchronić przed poczuciem zagubienia. Struktura przypomina film sensacyjny, w zasadzie nawet film akcji – łatwo sobie wyobrazić poszczególne rozdziały jako ciąg następujących po sobie dynamicznych scen. Nasuwają się kolejne pytania, ale na formułowanie odpowiedzi nie ma czasu – kolejny pojawiający się element układanki i tak rujnuje pieczołowicie stworzoną konstrukcję. Lepiej zatem poddać się i przystać na przygodę, do udziału w której zaprasza nas autorka, godząc się z tym, że na rozwiązanie trzeba będzie poczekać i pojawi się ono dopiero wtedy, gdy wszystkie wątki odpowiednio wybrzmią. A że jest ich sporo, trzeba się uzbroić w cierpliwość.

„Protektora” można odczytywać w kategoriach ostrzeżenia przed nadmierną władzą, którą daje współczesna technologia, przed zagrożeniem, jakie niesie ze sobą rezygnacja z własnej intymności. Jesteśmy śledzeni, nadzorowani, analizowani, segregowani i dzieleni na kategorie, często na własne życzenie. Tym samym narażamy się też na to, że ktoś zechce nad nami zapanować, pozbawić nas autonomii i prawa do decydowania o sobie, uzyskać całkowitą kontrolę i pełnię władzy. Wtedy zaś zwykłe „nie, nie zgadzam się” może się okazać niewystarczające.

Karolina Chymkowska"

Recenzja została opublikowana na portalu" Zbrodnia w Bibliotece"

https://www.zbrodniawbibliotece.pl/recenzja/protektor