Świat bez laptopa
Jak co dzień wieczorem zrobiłam sobie herbatę i usadowiłam wygodnie w fotelu przy biurku. Dzisiaj akurat nie mogłam sprawdzić poczty w telefonie. Wcześnie wyszłam z domu i dopiero przed chwilą udało mi się wrócić. Cóż, oprócz pisania są też na świecie inne sprawy. Poza tym, co za pech: NIE WZIĘŁAM TELEFONU. Trudno, pomyślałam, jeden dzień to jeszcze nie koniec świata. Kiedyś ludzie żyli bez tego. No, ale co to było za życie. Jutro na pewno nie zapomnę. Tyle spraw mi uciekło przez to roztargnienie.
- Hej! Kto zabrał mojego laptopa? – rozdarłam się. - Bardzo nie lubię, jak ktoś bez pytania …
- Mojego też! – Syn wbiegł rozgorączkowany do pokoju.
- Okradli nas! – krzyknęliśmy prawie jednocześnie. Rozejrzałam się nerwowo. Lepiej sprawdzić, czy aby na pewno złodzieje opuścili już nasz dom. Cisza. Chyba nikogo nie ma.
- Dzwonimy na policję – zadecydowałam kategorycznie.
- Ale telefony też zwinęli. Mojego nie ma już od rana.
- Jejku, to znaczy, że włamanie było w nocy. – Zerknęłam z nadzieją na szafkę, gdzie jeszcze wczoraj panoszył się mój smartfon. Pusto.
- Jedziemy na policję. Albo wiesz, co? Zadzwonimy od sąsiadów. Oni mają stacjonarny, to nawet jak przelecieli nocą przez okolicę, to pewnie taki im nie był potrzebny.
Wyszliśmy szybko z domu. Wzięłam chusteczkę i ostrożnie przymknęłam drzwi, starając się nie zatrzeć śladów włamania.
- Przepraszam, pani Aniu. Można zadzwonić od państwa? Ktoś włamał się do nas w nocy, zabrał nasze laptopy i telefony. Chcę zawiadomić policję.
Sąsiadka patrzyła tak jakoś dziwnie. Nie zaprosiła nas wcale do środka.
- Mam nadzieję, że państwu nic nie zginęło – dodałam.
Pokręciła przecząco głową.
- To możemy skorzystać z telefonu? – sytuacja nieco irytowała mojego syna.
- Z tele - czego? – spytała pani Ania. Na wszelki wypadek wycofała się do środka i starannie zamknęła nam przed nosem drzwi.