Skryba i Ja

CZARNE SŁOŃCE

. 1 min czytania . Written by Jolanta Czemiel
CZARNE SŁOŃCE

Gdyby ta historia zdarzyła się naprawdę i tak nikt by w nią nie uwierzył.
Wejść na górę nie było łatwo. Silny wiatr spychał ze szlaku i wszyscy ranili dłonie, podczas próby złapania się za sterczące po obu stronach ścieżki kamienie. Aby dotrzeć na szczyt musieli pokonać jeszcze tylko kilkaset metrów. Niby nic trudnego, gdyby nie ta wszechobecna mgła.
Ścieżka biegła bardzo stromo, ale tysiące stóp, sandałków, trampków, buciorów a nawet szpilek, które ją wydeptały, zrobiły to tak precyzyjnie, że nie sposób było z niej zboczyć. I te kamienie, którymi ktoś obłożył krawędzie! Cóż z tego, że ostre, ale w tej mgle doskonale wytyczały kierunek. Wystarczyło się pochylić i sprawdzić, czy nadal idziemy właściwą, wydeptaną ścieżką.
Oj, ktoś właśnie to zrobił, a ten z tyłu zupełnie niechcący kopnął go w cztery szanowne litery. I na ścieżce od razu zrobił się luz. Jeszcze wielokrotnie w drodze na szczyt można było usłyszeć przeraźliwy krzyk ofiary spadającej w przepaść. Przecież do końca dotrwają tylko ci naprawdę wytrwali.
Ktoś tam jednak doszedł. Stanął na szczycie, rozejrzał się z tryumfem w oczach, spojrzał na urzekający zachód słońca, który wyłaniał się spod opadającej mgły…
A gdzie brawa? Aplauz? Oklaski? Choćby jakiś pomruk zadowolenia? Rozejrzał się wokół i zastygł w ponurym oczekiwaniu. Na szczycie nie było więcej nikogo.