W zaczarowanym świecie powiewają delikatne koronki, wachlarze i peniuary. Czyhają pantofelki i wezgłowia brokatowe, mahoniowe zydle i konsolki, złocone zegary, które odmierzają minuty, czasem sekundy.
A na mojej ulicy słońce. Promienie uparcie ślizgają się po pokrywie studzienki kanalizacyjnej, co nawet w pełni blasku nie przysparza jej splendoru. Opluty chodnik i stara guma do żucia przylepiona do zardzewiałej rynny.
Różowa ta guma.
Rynna raczej rdzawa.
Te dwa światy mieszają się i przenikają. Brokatowy pantofelek utknął mi w dziurze przy krawężniku. Obcas się zaklinował i przejeżdżający samochód zachlapał go błotem z ulicznej kałuży.
Pasuje do tego świata.
Jak ulał.
Jola Czemiel