Recenzja od - papierowybluszcz.wordpress.com fot. Michalina Foremska Autor: Jola CzemielTytuł: Oko HorusaCykl: Seria z Benedictem Rutherfordem #2Wydawnictwo: Novae ResLiczba stron: 436Premiera: 12.11.2020Jeszcze nigdy marzenie o nieśmiertelności nie było tak bliskie spełnienia… Kiedy Hatszepsut, kobieta faraon, zbliża się do kresu życia, pozostawia po sobie przesłanie, spisane na papirusie przez jej architekta i kochanka Senenmuta. To właśnie ono jest kluczem do znalezienia odpowiedzi na pytanie: czy to możliwe, by człowiek stał się nieśmiertelny?Mijają wieki, a tajemnica Hatszepsut wciąż spędza sen z powiek zarówno naukowcom, jak i wielkim tego świata. Wkrótce do ich grona dołączy były najemnik Benedict Rutherford, obecnie właściciel biura detektywistycznego w Londynie. W jego ręce trafia zagadkowy wisior w kształcie oka, a przyjaciel zaprasza go do Egiptu na uroczyste otwarcie Świątyni Miliona Lat. Rutherford nie wie jeszcze, że właśnie został wplątany w wielką międzynarodową intrygę, która może doprowadzić do rozwiązania zagadki nieśmiertelności.Gdy po raz pierwszy ujrzałam okładkę Oka Horusa, po prostu się zakochałam. Elegancka, głęboka czerń i królewskie złoto i ta enigmatyczność spowijająca to połączenie spowodowały, że nie mogłam przestać o niej myśleć. A świadomość, że gdzieś tam w treści czai się mój ukochany Starożytny Egipt… No cóż, musiałam ją przeczytać.Spędziłam z powieścią Joli Czemieli ponad tydzień. Bynajmniej dlatego, że się nudziłam. Nic bardziej mylnego. Tak podobała mi się ta książka, że musiałam wydzielać ją sobie w niewielkich kawałkach, by jak najdłużej pozostać w wykreowanym przez autorkę świecie. Byłam oczarowana tymi fragmentami, w których akcja rozgrywała się za życia egipskiej królowej Hatszepsut, choć przyznaję, czułam niewielki niedosyt, bo liczyłam na ciut więcej – taka moja miłość do Starożytności.Większa część fabuły rozgrywa się jednak w czasach współczesnych i jest to akcja szalenie tajemnicza, a przez to ciekawa. Dzieje się w tej książce tyle, że nie można narzekać na nudę. Jednocześnie nie jest to taki całkowity rollercoaster, w którym akcja pędzi na łeb na szyję. Nie. Tutaj mamy raczej do czynienia z pewnego rodzaju sinusoidą, która mimo wszystko nie spada poniżej pewnej wartości. Są więc nieco spokojniejsze fragmenty, ale nie mniej interesujące pod względem treści.Jola Czemiel ma lekkie pióro i fantastyczną lekkość w przenoszeniu czytelnika w zupełnie inny świat. Opisami, które nie są przytłaczające, ani dominujące, potrafi odmalować tak rzeczywiste obrazy, że można poczuć się jak najprawdziwszy uczestnik opisywanych przez nią wydarzeń. I to niezależnie od tego, czy akcja rozgrywa się w czasach pięknej i mądrej Hatszepsut, czy we współczesności, wyobraźnia pracuje bowiem na najwyższych obrotach.Również dialogi skreślone ręką autorki mają swoją moc. Są nie tylko naturalne i idealnie wpasowują się w to, co dzieje się na kartach tej książki, ale przede wszystkim niosą w sobie duże ładunki emocji i charakterów postaci, które przewijają się na kartach Oka Horusa.A tych postaci jest naprawdę sporo. Nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę to, ile dzieje się na tych czterystu trzydziestu sześciu stronach. Jola Czemiel zadbała o różnorodność charakterów. Ciężko mi powiedzieć, czy można uznać część z nich za takich, którzy wzbudzają zaufanie, bo to nie ten gatunek powieści, by rozpatrywać ich w tych kategoriach. Tym bardziej że każdy z nich ma swoje za uszami i daleko im do kryształów. Jednego jednak nie można im wszystkim odmówić – są ciekawi i w różny sposób wzbogacają całą przygodę detektywa Benedicta Rutherforda i jego kreację jako taką.Barwne tło, postaci, które zmieniają się jak w kalejdoskopie i zwroty akcji, które naprawdę zaskakują i sprawiają, że dłonie przyjemnie drżą, a wzdłuż kręgosłupa przebiega przyjemny dreszcz oczekiwania na ciąg dalszy… Oko Horusa jest więc lekturą idealną dla tych, którzy lubią spiski, tajemnice w postaci powieści sensacyjnej, przy których nudzić się nie sposób. A do tego ten staroegipski wątek… Czy można chcieć czegoś więcej?Tylko nadrobienia Protektora, o ile się go już nie przeczytało. 🙂