Zmąconych spojrzeńNikły blaskGwiazdami zwie jej Piękne oczyNa drzewoPrzy balkonie wlazłNiech mu ktoś powieJak zeskoczyNie liczy sięPrzed ojcem strachNi wrogich spojrzeńOstrza srogieJeśli już Na to drzewo wlazłDrogę odwrotuZnajdzie sobie